Całkiem niedawno sporo miejsca na blogu poświęciłem metalowej scenie z mej młodości. Dziś chciałbym sięgnąć jeszcze głębiej, aż do sielskiego dzieciństwa mego... Wtedy bowiem, drogą nie do końca świadomych wyborów kształtował się mój gust muzyczny. I jeśli jesteście ciekawi, czego słuchałem mając dziesięć lat, to zaraz Wam tę ciekawość zaspokoję...
Pierwsi wykonawcy, którzy bardzo mi się podobali, zostali mi podrzuceni przez moich Rodziców. Byli to Drupi, Afric Simone i Goombaya Dance Band. Ich płyty zdzierałem do cna :) Później jednak, gdy w moim domu zagościł komputer, oddałem cześć Bogom Elektroniki i zasłuchiwałem się praktycznie wyłącznie w dźwiękach przez nich tworzonych.
Bogów Elektroniki było trzech - Jeroen Tel, Rob Hubbard i Adam Gilmore. Razem pozostawili w mej pamięci co najmniej pięćdziesiąt świetnych melodii, dźwięków, które niesamowicie mnie inspirowały (i jeszcze bardziej irytowały moich Rodziców). Niestety, ciężko jest w internecie odnaleźć materiały, które nadają się do wrzucenia na bloga, jednak udało mi się odnaleźć parę perełek. Pamiętajcie tylko, że ich dzieła powstawały w latach 80-tych, na komputerach 8-bitowych, potrafiących jednocześnie odgrywać dźwięki na maksimum czterech kanałach. Ale nie o technikalia tu chodzi, a o emocje - gwarantuję, że tych nie zabraknie! A więc, do dzieła!
Draconus
Na pierwszy ogień idzie absolutne arcydzieło, przez wielu uznawane za magnum opus Adama Gilmore'a. To muzyka do Draconusa, żmudnej dosyć gierki, która jednak przynosiła wiele satysfakcji. Jednak dla mnie najważniejsza w tej grze była muzyka z intra - której słuchałem do upadłego, i którą zgrałem sobie nawet na taśmę, by móc jej słuchać również poza domem :) Tu - wersja nieco przyśpieszona, ale nie tracąca nic ze swojej przebojowości.
Cybernoid I i II
Obie muzyczki są dziełem Jeroena Tela (w drugim filmiku przewińcie mamroczącego faceta, melodia zaczyna się na 0:50), i obie są przecudowne. Gdy Jeroen komponował je, nie miał nawet szesnastu lat. Gdy ja ich słuchałem, pewnie nie miałem dziesięciu ;). O tym, jak bardzo melodie te zapadły w zbiorowej świadomości graczy świadczyć może choćby to wykonanie Cybernoida II na orkiestrę symfoniczną z 2006 roku, z Holandii. Trzeba będzie się zainteresować płytką z rejestracją tego wydarzenia!
Delta
To z kolei dzieło ostatniego z wielkiej Trójcy - Roba Hubbarda. Delta to taka strzelanka, jakich pełno było na ośmiobitowce, wariacja na temat Zybexa. Tu również muzyka była dla mnie ważniejsza niz fabuła, dlatego też byłem bardzo dumny, gdy za ten motyw muzyczny wzięli się zarówno profesjonaliści, jak i amatorzy :).
Ghosts'n Goblins
Ta melodia, wraz z fragmentem zerżniętym z preludium Szopena i demonicznym wyciem w czołówce, siedzi mi zawsze w głowie, gdy oglądam filmy spod znaku miecza i magii. Sama gra zaś była tak dobra, że wielokrotnie ją kończyłem. Była też jednym z powodów 'przesiadki' z Atari na Commodore, którego nie mógł mi wybaczyć kuzyn. Okazało się jednak, ze takie rozwiązanie wyszło nam na dobre, gdyż gry się nam nie nudziły, i podczas gdy on marzył o Bubble Bobble na Atari, ja marzyłem o polskiej Cywilizacji na C=64. :) Tak czy inaczej, melodia z Ghosts'n Goblins doczekała się również wersji z przesterowanymi gitarami. :)
Ten króciutki wpis to tylko wierzchołek góry lodowej, gdyż wspominając o melodiach z gier, które podobają mi się najbardziej nie mogę zapomnieć o paru kolejnych grach i kilku tfurcach, którzy odcisnęli swoje piętno na mej edukacji muzycznej (a także o kilku zupełnie współczesnych kapelach, które eksplorują te poletko). Ale to temat na kolejny wpis. :)
Pierwsi wykonawcy, którzy bardzo mi się podobali, zostali mi podrzuceni przez moich Rodziców. Byli to Drupi, Afric Simone i Goombaya Dance Band. Ich płyty zdzierałem do cna :) Później jednak, gdy w moim domu zagościł komputer, oddałem cześć Bogom Elektroniki i zasłuchiwałem się praktycznie wyłącznie w dźwiękach przez nich tworzonych.
Bogów Elektroniki było trzech - Jeroen Tel, Rob Hubbard i Adam Gilmore. Razem pozostawili w mej pamięci co najmniej pięćdziesiąt świetnych melodii, dźwięków, które niesamowicie mnie inspirowały (i jeszcze bardziej irytowały moich Rodziców). Niestety, ciężko jest w internecie odnaleźć materiały, które nadają się do wrzucenia na bloga, jednak udało mi się odnaleźć parę perełek. Pamiętajcie tylko, że ich dzieła powstawały w latach 80-tych, na komputerach 8-bitowych, potrafiących jednocześnie odgrywać dźwięki na maksimum czterech kanałach. Ale nie o technikalia tu chodzi, a o emocje - gwarantuję, że tych nie zabraknie! A więc, do dzieła!
Draconus
Na pierwszy ogień idzie absolutne arcydzieło, przez wielu uznawane za magnum opus Adama Gilmore'a. To muzyka do Draconusa, żmudnej dosyć gierki, która jednak przynosiła wiele satysfakcji. Jednak dla mnie najważniejsza w tej grze była muzyka z intra - której słuchałem do upadłego, i którą zgrałem sobie nawet na taśmę, by móc jej słuchać również poza domem :) Tu - wersja nieco przyśpieszona, ale nie tracąca nic ze swojej przebojowości.
Cybernoid I i II
Obie muzyczki są dziełem Jeroena Tela (w drugim filmiku przewińcie mamroczącego faceta, melodia zaczyna się na 0:50), i obie są przecudowne. Gdy Jeroen komponował je, nie miał nawet szesnastu lat. Gdy ja ich słuchałem, pewnie nie miałem dziesięciu ;). O tym, jak bardzo melodie te zapadły w zbiorowej świadomości graczy świadczyć może choćby to wykonanie Cybernoida II na orkiestrę symfoniczną z 2006 roku, z Holandii. Trzeba będzie się zainteresować płytką z rejestracją tego wydarzenia!
Delta
To z kolei dzieło ostatniego z wielkiej Trójcy - Roba Hubbarda. Delta to taka strzelanka, jakich pełno było na ośmiobitowce, wariacja na temat Zybexa. Tu również muzyka była dla mnie ważniejsza niz fabuła, dlatego też byłem bardzo dumny, gdy za ten motyw muzyczny wzięli się zarówno profesjonaliści, jak i amatorzy :).
Ghosts'n Goblins
Ta melodia, wraz z fragmentem zerżniętym z preludium Szopena i demonicznym wyciem w czołówce, siedzi mi zawsze w głowie, gdy oglądam filmy spod znaku miecza i magii. Sama gra zaś była tak dobra, że wielokrotnie ją kończyłem. Była też jednym z powodów 'przesiadki' z Atari na Commodore, którego nie mógł mi wybaczyć kuzyn. Okazało się jednak, ze takie rozwiązanie wyszło nam na dobre, gdyż gry się nam nie nudziły, i podczas gdy on marzył o Bubble Bobble na Atari, ja marzyłem o polskiej Cywilizacji na C=64. :) Tak czy inaczej, melodia z Ghosts'n Goblins doczekała się również wersji z przesterowanymi gitarami. :)
Ten króciutki wpis to tylko wierzchołek góry lodowej, gdyż wspominając o melodiach z gier, które podobają mi się najbardziej nie mogę zapomnieć o paru kolejnych grach i kilku tfurcach, którzy odcisnęli swoje piętno na mej edukacji muzycznej (a także o kilku zupełnie współczesnych kapelach, które eksplorują te poletko). Ale to temat na kolejny wpis. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz