Na strych wyniosłem stare albumy ze zdjęciami, gry i zasłyszane opowieści.
Z piwnicy wciąż dobiega jazgot piłującej w nieskończoność jeden riff kapeli.
A pomiędzy jestem ja.
środa, 17 marca 2010
Sláinte!
... i tym razem nie będzie to notka o kapeli ;), ale toast, który dziś powinien rozbrzmiewać jak świat długi i szeroki. Więc na szybko - kufel w dłoń i ... Sláinte!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz