wtorek, 30 czerwca 2009

Jak zarobić, a się nie narobić... w Azeroth


- Raptusie, jedno chciałbym wiedzieć, bo mnie to gnębi. Miałem nie zadawać pytań, nie zapytam więc, ale zgadnę, a ty potwierdzisz albo zaprzeczysz. Dobra?
- Zgaduj.
- Ten zjełczały tran, ten olejek, wosk i miski, ten cholerny powróz, to była zagrywka taktyczna, prawda? Chciałeś odwrócić uwagę konkurencji od koszenili i mimozy? Wywołać zamieszanie na rynku? Hę, Raptusie?
Drzwi otwarły się gwałtownie i do kantorka wbiegło coś bez czapki.
- Szczawiór melduje, że wszystko gotowe! - wrzasnęło cienko. - Pyta, czy nalewać?
- Nalewać! - zagrzmiał gnom. - Natychmiast nalewać!
- Na ryżą brodę starego Rhundurina! - zawył Kubuslav, gdy tylko za goblinem zamknęły się drzwi. - Nic nie rozumiem! Co tu się dzieje? Co nalewać? W co nalewać?
- Pojęcia nie mam - wyznał Raptus. - Ale interes, Kubuslavie, musi się kręcić.

Mówi się, że pieniądz potrafi wstrząsnąć posadami świata. I faktycznie tak bywa :) Przynajmniej tu, w Azeroth, zdarza się, że odpowiednio ulokowane fundusze mogą kogoś wzbogacić, a kogoś zrujnować. Wszak jest to świat tak podobny do naszego...

Gdy po raz pierwszy wystawiłem nos z krypty, dostałem pierwsze zadanie i poszedłem mordować biedne stwory, okazało się, że każdego pokonanego przeciwnika można ograbić. To, co można znaleźć przy powalonym, jest determinowane przez silnik gry i zależy między innymi od dysproporcji poziomów pomiędzy zwycięzcą a pokonanym. Z reguły przeciętny stwór nosi przy sobie drobną kwotę w srebrze lub miedzi oraz różnej jakości przedmioty. Przedmioty kiepskiej jakości, oznaczone poprzez nadanie nazwie szarego koloru, to uszkodzone hełmy, połamane tarcze, wystrzępione miecze czy skrawki futra, kopyta a nawet kościana klatka piersiowa :) Są to śmieci, które przy odrobinie dobrej woli można sprzedać u kupców różnej maści (swoją drogą ciekawe, do czegóż im ten cały złom?). Przedmioty, których nazwa mieni się zielenią, to przedmioty nieczęste, magiczne z reguły. Warto z nich korzystać, bo użytkownik otrzymuje bonusy do różnego rodzaju cech. Czasem także zielone są ważniejsze składniki do prowadzenia rzemiosła. Niebieskie są przedmioty rzadkie, z reguły potężniejsze od zielonych, jeszcze potężniejsze są fioletowe - a najbardziej wartościowe są pomarańczowe - legendarne, często wypadające po jednej sztuce na serwer. No i wreszcie przedmioty z białą nazwą. W ten sposób oznaczone są wszelkiego rodzaju komponenty, które można wykorzystać do rozwoju własnych profesji, składniki skomplikowanych ubiorów, potraw, eliksirów czy czarów. I to właśnie one dają spore pole do popisu dla handlowców, takich jak Raptus.

Gdy po raz pierwszy wystawiłem nos z krypty każdy srebrnik był na wagę złota. Pamiętam, jak się cieszyłem, gdy uskładałem pierwszą złotą monetę. Gdy, jako już zahartowany w bojach wojownik trafiłem do miasta, od razu skierowałem swe kroki do zamtuza domu aukcyjnego, by za żywą gotówkę nabyć jakiś fajny sprzęt. I wtedy zdębiałem. Uskładałem sztukę złota, zbierając i spieniężając wszystko co się dało. Zaś najprostsze przedmioty na aukcjach kosztowały dużo, dużo więcej. Przyznaję, ze na jakiś czas mnie to zniechęciło, jednak gdy mój osobisty trener wyciągnął ode mnie ostatniego srebrnika wróciłem na aukcje aby sprzedać wątrobę zobaczyć, czy nie mam czegoś, co byłoby atrakcyjne dla innych...

- Nie ucz mnie handlu, dupku - oburzył się Yarl. - Ja w Thunder Bluff wziąłbym dziewięćdziesiąt albo i sto za sztukę. A ty ile dostałeś od exodarskich cwaniaków?
- Sto trzydzieści - powiedział Raptus.
- Łżesz, wywłoko.
- Nie łżę. Pognałem konie prosto do portu, Yarlu, i tam znalazłem zamorskiego handlarza futer. Kuśnierze nie używają ani kodo, ani eleków, formując karawany, bo są za wolne. Futra są lekkie, ale cenne, trzeba więc podróżować szybko. W Exodarze nie ma zbytu na konie, więc koni też nie ma. Ja miałem jedyne dostępne, więc podyktowałem cenę. To proste...
- Nie ucz mnie, powiedziałem! - wrzasnął Yarl, czerwieniejąc. - No, dobra, zarobiłeś więc. A pieniądze gdzie?
- Obróciłem - rzekł dumnie Raptus, naśladując typowe dla taurena przeczesywanie palcami gęstej czupryny. - Pieniądz, Yarlu, musi krążyć, a interes musi się kręcić.
- Uważaj, żebym ja ci łba nie ukręcił! Gadaj, co zrobiłeś z forsą za konie?
- Mówiłem. Nakupowałem towarów.
- Jakich? Coś kupił, pokrako?
- Ko... koszenilę - zająknął się gnom, a potem wyrecytował szybko. - Pięćset korcy koszenili, sześćdziesiąt dwa cetnary kory mimozowej, pięćdziesiąt pięć garncy olejku różanego, dwadzieścia trzy baryłki tranu, sześćset glinianych misek i osiemdziesiąt funtów wosku pszczelego. Tran, nawiasem mówiąc, kupiłem bardzo tanio, bo był cokolwiek zjełczały. Aha, byłbym zapomniał. Kupiłem jeszcze sto łokci bawełnianego sznura.
Zapadło długie, bardzo długie milczenie.
- Zjełczały tran - rzekł wreszcie Yarl, bardzo wolno wypowiadając poszczególne słowa. - Bawełniany sznurek. Różany olejek. Ja chyba śnię. Tak, to koszmar. W Exodarze można kupić wszystko, wszelkie cenne i pożyteczne rzeczy, a ten tu kretyn wydaje moje pieniądze na jakieś gówno. W moim imieniu. Jestem skończony, przepadły moje pieniądze, przepadła moja kupiecka reputacja. Nie, mam tego dość...

W Azeroth oprócz wykonywania zadań i ubijania potworów można rozwijać się i zarabiać poprzez rzemiosło - każda postać ma dwie profesje do wyboru, a do tego korzysta z czterech innych wspólnych dla wszystkich graczy. Profesje można podzielić na dwa rodzaje - związane z pozyskiwaniem surowców (jak garbarstwo, zielarstwo czy górnictwo) i z ich wykorzystaniem (jak krawiectwo, alchemia czy inżynieria). Pozyskane surowce (ruda, klejnoty, zioła, skóry) można sprzedać na aukcji, można też sprzedać gotowe produkty (ubrania, biżuterię, broń, eliksiry). Co ciekawe, aby mieć dostęp do bardziej zaawansowanych przepisów, należy osiągnąć określony poziom rozwoju profesji, zwykle poprzez produkcję mniej skomplikowanych przedmiotów.

Niektóre receptury wymagają różnorodnych składników. I tak przykładowo, aby wykonać Barbarzyńskie Karwasze trzeba skompletować - oprócz odpowiedniej skóry i futra - także małe perełki, kły drapieżnika i łuskę raptora. Okazuje się więc, że najprościej, zamiast żmudnego kolekcjonowania niezbędnych ingrediencji, wygodniej jest nabyć je na aukcjach. Składniki te potrafią osiągać niezwykle wysokie ceny. A więc, jeśli będąc zielarzem i alchemikiem dysponujemy jakąś rudą czy kłami - warto zamiast sprzedawać je za grosze u sklepikarzy - wystawić je na aukcji. Wystawienie na aukcji kosztuje prowizję - różną w zależności od ceny przedmiotu i czasu trwania aukcji. Prowizja ta jest zwracana, jeżeli przedmiot znajdzie nabywcę, natomiast przepada, jeśli nikt nie chce tego przedmiotu kupić. Każdą aukcję można wystawić na 12, 24 bądź 48 godzin - z doświadczenia wiem, że największe zainteresowanie mają aukcje długoterminowe, z opcją natychmiastowego zakupu. Dlaczego? Ano dlatego, że jeśli ktoś chce wyprodukować rzeczone karwasze, to nie chce mu się czekać 8 godzin na zakończenie aukcji z perłami (z opcją, ze go ktoś przelicytuje), tylko chce je otrzymać niezwłocznie.

Każda z frakcji ma swój własny dom aukcyjny. Jego filie znajdują się w miastach - stolicach. Dlatego rynek jest wspólny - to, co zostało wystawione w Exodarze, może być kupione w Ironforge. Ale od przeciwnej frakcji nie można kupować - towar wystawiony w Thuinder Bluff będzie widoczny tylko w stolicach Hordy. Rynek między Hordą a Sojuszem opanowali goblińscy przemytnicy - w czterech miastach goblińskich piratów można znaleźć domy aukcyjne, których oferty są dostępne dla każdego, kto odwiedzi goblińskie miasta. Ceny wystawienia przedmiotów są tam jednak kosmiczne, niemniej daje to możliwość robienia machlojek i wpływania na ekonomie całych frakcji...

- Zrobiłeś dobry interes na koszenili, Raptusie. Bo widzisz, w Ashenvale doszło do przewrotu...
- Wiem już - przerwał gnom. - Indygo staniało, a koszenila zdrożała. A ja zarobiłem. To prawda, Kubuslavie?
- Prawda. Masz u mnie w depozycie sześć tysięcy trzysta czterdzieści sześć koron i osiemdziesiąt kopperów. Netto, po odliczeniu mojej prowizji i podatku.
- Zapłaciłeś za mnie podatek?
- A jakżeby inaczej - zdziwił się Kubuslav. - Przecież godzinę temu byłeś tu i kazałeś zapłacić. Kancelista już zaniósł całą sumę do ratusza. Coś około półtora tysiąca, bo sprzedaż koni była tu, rzecz jasna, wliczona.
Drzwi otworzyły się z hukiem i do kantorka wpadło coś w bardzo brudnej czapce.
- Dwie korony trzydzieści! - wrzasnęło. - Kupiec Hazelquist!
- Nie sprzedawać! - zawołał Raptus. - Czekamy na lepszą cenę! Jazda, z powrotem na giełdę!
Młody goblin chwycił rzucone przez krasnoluda miedziaki i znikł.
- Taak... Na czym to ja stanąłem? - zastanowił się Kubuslav, bawiąc się ogromnym, dziwacznie uformowanym kryształem ametystu, służącym jako przycisk do papierów. - Aha, na koszenili kupionej za weksel. A list kredytowy, o którym napomykałem, potrzebny był ci na zakup wielkiego ładunku kory mimozowej. Kupiłeś tego sporo, ale dość tanio, po trzydzieści pięć kopperów za funt, od teldrassilskiego faktora, owego Trufla czy Smardza. Galera wpłynęła do portu wczoraj. I wówczas się zaczęło.
- Wyobrażam sobie - jęknął Raptus.
- Do czego jest komuś potrzebna kora mimozowa? - nie wytrzymał Sprytek.
- Do niczego - mruknął ponuro gnom. - Niestety.
- Kora z mimozy, panie elfie - wyjaśnił krasnolud - to garbnik używany do garbowania skór.
- Jeśli ktoś byłby na tyle głupi - wtrącił Raptus - by kupować korę mimozową zza mórz, jeśli w Felwood można kupić dębową za bezcen.
- I tu właśnie leży wampir pogrzebany - rzekł Kubuslav. - Bo w Felwood druidzi właśnie ogłosili, że jeżeli natychmiast nie zaprzestanie się niszczenia dębów, ześlą na kraj plagę szarańczy i szczurów. Druidów poparły driady, a tamtejszy gubernator ma słabość do driad. Krótko: od wczoraj jest pełne embargo na felwoodską dębinę, dlatego mimoza idzie w górę. Miałeś dobre informacje, Raptusie.
Z kancelarii dobiegł tupot, po czym do kantorka wdarło się zdyszane coś w zielonej czapce.
- Wielmożny kupiec Sulimir... - wydyszał goblin - kazał powtórzyć, że kupiec Raptus, gnom, jest wieprzem dzikim i szczeciniastym, spekulantem i wydrwigroszem, i że on, Sulimir, życzy Raptusowi, aby oparszywiał. Daje dwie korony czterdzieści pięć i to jest ostatnie słowo.
- Sprzedawać - wypalił gnom. - Dalej, mały, pędź i potwierdź.

Skoro dotarliście aż tutaj, pora podzielić się z Wami kilkoma przydatnymi zasadami, dzięki którym łatwo i przyjemnie zarobicie pierwszy tysiąc sztuk złota, będąc nawet niskopoziomowym bohaterem.

- z reguły ceny surowców wielokrotnie przewyższają cenę przedmiotu, który ma z nich zostać wykonany. Dlaczego? Ano dlatego, że większość graczy chce rozwijać swoje profesje, aby mieć dostęp do potężniejszych przedmiotów. Polega to często na wytwarzaniu taśmowo jednego i tego samego przedmiotu, z reguły tego, do którego surowce są najpowszechniejsze na rynku, dopóki wykonanie owego przedmiotu gwarantuje wzrost punktów profesji. Stąd przykładowo powstaje deficyt na rynku sztabek srebra, a rynek zalewają setki srebrnych pierścieni, które siłą rzeczy stają się coraz tańsze, aby potencjalni nabywcy zechcieli je kupić. Srebro - jako materiał - staje się wtedy coraz droższe. Dlatego warto zapoznać się z kilkoma popularnymi surowcami, które warto nabywać zawsze wtedy, gdy ich ceny zejdą poniżej określonego progu, i sprzedawać - choćby w tym samym czasie - za 200% ceny ich zakupu. Ja za takie surowce uznaję srebro, prawdziwe srebro, wełnę a ostatnio nawet żelazo.

- warto zadać sobie chwilę trudu i rozpoznać - choćby za pośrednictwem jednego z wielu popularnych serwisów jak wow-wiki czy thottbott - który surowiec jest wykorzystywany do produkcji wielu różnych przedmiotów - a który tylko do jednej czy dwóch. Wtedy wiadome jest, jakie będzie zapotrzebowanie na rynku. Przykład? Ruda mithrilu przyda się jubilerowi, inżynierowi czy kowalowi, a w formie sztabek - także kuśnierzowi czy zaklinaczowi. Znaleziony czasem przy rudzie mithrilu czarny kryształ przydaje się tylko do produkcji kamienia filozoficznego, a więc przedmiotu, który przeciętny alchemik produkuje w swoim życiu tylko raz.

- warto przed rozpoczęciem produkcji wybadać sytuację na rynku - często jest tak, że nikt nie wytwarza skomplikowanych przedmiotów, do których potrzebne są surowce pozyskiwane przez różne profesje - przykładem są choćby owe karwasze. Warto wtedy skompletować niezbędne składniki i sprzedawać te przedmioty - będąc jedynym producentem na rynku (bo nikomu innemu nie będzie chciało się tego robić). Wtedy to my dyktujemy ceny i nie bójmy się podyktować ich na wysokim poziomie - z pewnością znajdzie się ktoś, kto nie zawacha się wydać tych kilku sztuk złota.

- nigdy nie podawajmy ceny minimalnej (licytowalnej) na niskim poziomie - często jest tak, że o takie przedmioty bije się tylko dwóch węszących okazję licytantów, i przedmiot, za który liczyliśmy zgarnąć 20 sztuk złota zejdzie za 20 srebrników, bo nikt nie decyduje się na wysoką cenę 'Kup Teraz'.

- spekulujmy! Nie bójmy się kupować tanio, nawet gdy sami nie potrzebujemy towaru, korzystajmy z licytacji by kupić coś za ułamek rzeczywistej wartości, a później sprzedajmy bez żalu, za wygórowaną cenę.

- spekulujmy! Jeno rozważnie - nie potrzebujemy setek bel jedwabiu, skoro na aukcjach pojawiają się wciąż nowe... Dlatego spekulujmy w tych towarach, gdzie nie ma zbyt wielu dostawców na rynek. W przeciwnym razie możemy nie być w stanie zahamować ciągłego obniżania cen przez wystawiających...

- spekulujmy agresywnie! Jeśli mamy wystawione jakieś towary za 10 sztuk złota, a konkurencja wystawia identyczne za 5 - może warto przemyśleć nabycie ich i wystawienie we własnej cenie? Tyczy się to zwłaszcza niewielkiego rynku surowców. Są bowiem takie, jak niektóre klejnoty na ten przykład, których na rynku jest niewiele. Przejęcie takiego rynku poprzez wykupywanie każdego towaru innego niż własny (do pewnej ceny) i sprzedaż własnych surowców pozwala w niedługim okresie czasu podnieść ich cenę o wielokroć. Przeciwników, którzy chcą dalej stosować ten manewr wykańczamy poprzez wystawianie swojego towaru do pewnej wysokości ceny - jeśli cena ich towaru idzie w górę, wystawcie swój we wciąż wysokiej - ale sporo niższej cenie - i czekajcie na efekt. W pewnym momencie ceny się uspokoją i można próbować przejąć rynek od nowa :)

- kombinujmy! Z reguły nabywcy nie patrzą, kto wystawia aukcję, tylko za ile. Przy przedmiotach wytworzonych przez rzemieślnika warto jest wystawiać 'okazje' - poświęcić się i wystawić jeden przedmiot za trzykrotną wartość (zdając sobie sprawę z tego, ze nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi tego w tej cenie), i pięć za pół ceny tego pierwszego. Jeśli ktoś zobaczy, że jest tak duża różnica w cenie, to jest większa szansa, że się skusi i zakupi :)

- wnikliwie obserwujmy wybrane rynki i wycofujmy się - kryzysy również często się zdarzają w tym świecie i nie chcemy tracić kasy na wystawianie towaru, którego nikt nie kupi.

- jeśli nikt nie kupił 20 sztuk surowca na jednej aukcji, może warto rozważyć podzielenie tego surowca na 20 aukcji po jednej sztuce?

- sprzedawajmy w weekend! Podczas weekendu dużo więcej osób gra niż w tygodniu. Oznacza to ni mniej ni więcej jak tylko spory wzrost cen od piątku do niedzieli.

- uważajmy podczas wakacji - wtedy w weekendy ruch na aukcjach jest nawet słabszy niż w tygodniu :)

- kombinujmy z ceną - jeśli jakiś towar sprzedał się na pniu, sprawdźmy, czy nie wystawiliśmy go zbyt tanio. Jeśli jakieś przedmioty ciągle się sprzedają, może warto je również produkować nawet jeśli nie rośnie już od nich poziom rzemiosła?

- jeśli na rynku Sojuszu brakuje jakiegoś towaru, albo jest zbyt drogi, rozważmy przelogowanie się na postać Hordy, wykupienie go i wystawienie na goblińskich aukcjach, i vice versa. Możecie również transferować gotówkę, wystawiając np. jakiś śmieć za 1000 sztuk złota i kupując go własną postacią po drugiej stronie konfliktu :)

- odrzućmy wszelkie wyrzuty sumienia. Rynek w Azeroth jest spsuty przez firmy, sprzedające wirtualne sztuki złota za realną, ciężką kasę. Nie dajmy się namówić na promocje typu 1000 sztuk złota za 50 euro, bo to zwykłe złodziejstwo. Gracze którym nie chce się pracować, mają to za krwawicę głównie rodziców. Także niskopoziomowe postacie z reguły szybko zaczynają dysponować dużą gotówką - albo od znajomych, albo są to kolejne inkarnacje graczy, którzy dobrnęli juz swoimi podstawowymi postaciami do 80 poziomu i szukają nowych wyzwań. Nie bójmy się wykorzystywać na aukcjach błędów niedoświadczonych graczy - jeśli ty nie kupisz tych przedmiotów wystawionych za ułamek ceny, to z pewnością zrobi to ktoś inny. Za to możesz pomagać niskopoziomowym graczom, jeśli Cię ładnie poproszą, a nie będą żebrać zaczepiając o złoto.

- obserwujmy kanał handlowy na czacie - można się z niego dowiedzieć, czego brakuje na aukcjach, i kto wie - może uda wstrzelić się w sytuację, będąc jedynym oferentem poszukiwanego surowca na rynku?

Kubuslav sięgnął pod zwoje pergaminu i wydobył krasnoludzkie liczydełko, istne cacko. W odróżnieniu od liczydeł stosowanych przez ludzi, krasnoludzkie liczydełka miały kształt ażurowej piramidki. Liczydełko Kubuslava wykonane było jednak ze złotych drutów, po których przesuwały się graniasto oszlifowane, pasujące do siebie bryłki rubinów, szmaragdów, onyksów i czarnych agatów. Krasnolud szybkimi, zwinnymi ruchami grubego palucha przesuwał przez chwilę klejnoty, w górę, w dół, na boki.
- To będzie... hmm, hmm... Minus koszty i moja prowizja... Minus podatek... Taak. Piętnaście tysięcy sześćset dwadzieścia dwie korony i dwadzieścia pięć kopperów. Nieźle.
- Jeżeli dobrze liczę - rzekł powoli Raptus - to łącznie, netto, powinienem mieć u ciebie...
- Dokładnie dwadzieścia jeden tysięcy dziewięćset sześćdziesiąt dziewięć koron i pięć kopperów. Nieźle.
- Nieźle? - wrzasnął Sprytek. - Nieźle? Za tyle można kupić dużą wieś albo mały zamek! Ja w życiu nie widziałem naraz tylu pieniędzy!
- Ja też nie - powiedział gnom. - Ale bez ferworu, elfie. Tak się składa, że tych pieniędzy jeszcze nikt nie widział i nie wiadomo, czy zobaczy.
- Ejże, Raptusie - żachnął się krasnolud. - Skąd takie ponure myśli? Sulimir zapłaci gotówką lub wekslem, a weksle Sulimira są pewne. O co więc chodzi? Boisz się straty na śmierdzącym tranie i wosku? Przy takich zyskach śpiewająco pokryjesz straty...
- Nie w tym rzecz.
- W czymże więc?
Raptus chrząknął, opuścił łysą głowę.
- Zarabiam w takim tempie, że kończą mi się pomysły, na co mogę te fundusze wydawać...

Wszystkie wtrącenia pochodzą ze ździebko przerobionego opowiadania imć Sapkowskiego - 'Wieczny Ogień'.

Brak komentarzy: