Wiecie od czego zaczynają wszystkie kapele? Od garażu, piwnicy, zapoconej sali prób w domu kultury. Tam, w pocie czoła, zdzierając sobie paluchy do krwi, generowane są dźwięki, które mają podbić świat. A co zrobić, aby pochwalić się tymi dźwiękami przed światem? Wypada zorganizować koncert w lokalnym rock-pubie. I tak się złożyło, że Krzysiek zaprosił nas pewnego wrześniowego wieczoru do Bazyla, aby wspólnie piwko wypić i poszaleć przy rockowych klasykach. Jednym słowem - na koncert Daniego Williamsa i Przyjaciół.
Zaczęli od znanego klasyka Żelaznej Dziewicy - 'Hallowed Be Thy Name'. Ascetyczna forma - gra tylko gitara i perkusja, wymusiła zmianę aranżacji - no i skrócenie numeru.
Chwilę później - również klasyk. 'Pride' Irlandczyków z U2 zabrzmiało bardzo 'oldskullowo' ;). Warto tu zwrócić uwagę na siłową pracę perkusji. I choć brakowało wokalu - publiczność bawiła się doskonale.
Następnie miła niespodzianka - zapowiedziany specjalnie dla mnie i dla Najlepszej z Najlepszych mroczny i bluźnierczy Summoning - 'Long Lost Where No Pathway Goes'.Wersja pozbawiona klimatycznych klawiszy, przez to bardziej pierwotna i wściekła. Doskonałe.
Moment przerwy wykorzystany na zaopatrzenie się w piwo - lecz cóż słyszę? Znów ktoś przerywa ciszę :) Numer z dedykacją dla osobnika odpowiedzialnego między innymi za to: - Slayer i 'Raining Blood'. Nie wierzę własnym uszom - pędzę, łapię kamerę i... możecie się delektować połową tego numeru...
Na koniec za gitarę łapie Krzysiek, na scenie pojawiają się chłopaki z sekcji rytmicznej i zaczyna się prawdziwy koncert. Niestety, dla mnie to koniec filmowania - bateria w kamerze zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Ale pierwszy numer zarejestrowała w całości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz