wtorek, 14 lipca 2009

Castle Party 2009

To już za moment, za chwilę, za dziesięć dni! Mała mieścina gdzieś w dolnośląskim wypełni się freakami wszelkiego autoramentu. Gdzieś między nimi będę i ja, ze śpiewem na ustach, wyrażającym werbalnie nienawiść do pewnej stołecznej drużyny piłkarskiej.

Przyznam szczerze - mam dosyć ciągłych pytań o ten festiwal. Tak, jedziemy. Tak, znowu. Tak, jak co roku. A kto będzie grał? Nie ważne, ważne, żeby spotkać się ze znajomymi, i spędzić fajny weekend w atmosferze, jakiej nie zapewni żadne inne miejsce na ziemi. Ale kto będzie grał? No, ten, Front jako gwiazda, i Covenant. Nie, nie TEN Covenant...

Dlatego, tylko teraz, tylko na moim blogu, rozkład jazdy tegorocznego Castle Party w wizualnej pigule.


Sympatyczni Czesi z Brna zostaną jako pierwsi rzuceni na pożarcie spragnionej publice. Ci najbardziej spragnieni będą wtedy - oczywiście - gasić pragnienie na ryneczku...


Nowa twarz na polskiej scenie electroclash, bydgoski Vein Cat to jednoosobowy live act, jawnie inspirujący się muzyką elektroniczną lat osiemdziesiątych. Koncert może być interesujący, choć to muzyka pasujaca bardziej do klubu niż na open air...


Totalna zmiana klimatu, z dyskoteki przenosimy się w rejony world music. Bułgarski Irfan otwarcie inspiruje się Dead Can Dance, zwłaszcza z okresu 'etnicznego', uzupełniając muzykę o motywy perskie i bałkańskie. Choć boję się o to, czy aby zabrzmią odpowiednio, to jest to jeden z koncertów, których absolutnie nie odpuszczę!


Pochodzący z dalekiego Archangielska Moon Far Away to muzyczna podróż przez krainę pogańskich bóstw, ociekających posoką toporów i prastarych borów. Często kojarzeni ze sceną narodowosocjalistyczną poganie dadzą - miejmy nadzieję - magiczny koncert. Autentyczna gwiazda piątkowego wieczoru!


Ci młodzi amerykanie wzięli przykład z DżejEfKeja, stwierdzili, że są pączkami i przeprowadzili się do Berlina. Co grają? Mieszankę ambientu i klimatów rodem z Ajnszturce... Einschmutzfi... Einstürzende Neubauten. Ich występy to performance, więc można spodziewać się cycków, krwi, podwieszania i innych hardkorów. Może być ciekawie - wreszcie ktoś po niesławnym i bulwersującym koncercie Umbra Et Imago pokaże cycki w Bolkowie! (Czekam jeszcze na następców Lt-No :) )


Gdy już co poniektórzy ulżą swoim żołądkom i otrząsną się z krwawego koszmaru, będą mogli wrócić na dyskotekę pod gwiazdami. Znów old school, znów elektronika, znów Polacy, tym razem z Trójmiasta. Czy będę ich oklaskiwał, nie wiem, nie moje klimaty...


Legenda polskiej zimnej fali ponownie w Bolkowie! Bydgoszczanie z pewnością zgromadzą pod sceną tłum wiernych fanów. Mnie ich muzyka nigdy nie przekonywała. Czy zmienią to festiwalowym koncertem? Wątpię, ale chciałbym, by ich show mnie miło rozczarował :)


Kanadyjski duet ostatnio sprowadził się do Niemiec, gdzie może liczyć na liczną bazę wiernych fanów. Na Castle Party będą już po raz trzeci, o ile mnie pamięć nie myli, tym razem jako gwiazda pierwszego dnia festiwalu. Ich muzyka to pełen energii synth-pop z domieszką tak popularnego w latach osiemdziesiątych new-romantic (i wyglądem naśladowców Depeche Mode :) ). Czy wystrzelą bolkowski zamek na orbitę? Mając w pamięci ich wcześniejsze koncerty, jest to prawdopodobne.

Sobota

Sane

Kolejna kapela Yanuarego z krakowskiego Thy Disease. Taka świeżynka, że nie dorobiła się jeszcze klipu na YouTube. Wielkiego sukcesu im nie wróżę, zresztą co ja piszę, pewnie i tak będę wtedy na śniadaniu...


Obdarzona ciekawym głosem Łotyszka, do tego zespół piszący fajne melodyjki. Taki misz masz muzyczny - trochę Evanescence, trochę Anathemy, odrobinka rocka spod znaku The Ramones. Może zaśpiewać fajnie, ale może też uruchomić syrenę okrętową i odstraszyć nas spod sceny.


Na tych Żabojadów się nakręcam. Żywiołowy, radosny punk rock z odrobiną naleciałości cold wave - takiej grupy dawno w Bolkowie nie było. Z braku metalowych gwiazd, to oni mogą stać się dla mnie tegorocznym hitem. Jeśli, rzecz jasna, spełnią pokładane w nich nadzieje.


Chlubną tradycją kontynuowaną w tym roku jest zapraszanie na festiwal wykonawców kojarzonych z rockiem progresywnym. dzięki temu dane mi było usłyszeć koncerty m.in. Quidam i Riverside. W tym roku na scenie zaprezentuje się warszawskie Indukti, którego muzyka zaiste skomplikowana i wielopłaszczyznowa jest. Czy będzie to występ na miarę niesamowitego koncertu Riverside sprzed dwóch lat? Zobaczymy.


Gratka dla wszystkich nietoperzy - pod sceną zaroi się od irokezów i tapirów, fishnetów i koturnów. Niemcy grają muzykę pogranicza death rocka i old skullowego ;) gotyku, która ma wszelkie walory, by zachwycić bolkowską publiczność. Czy zachwyci i mnie? Nie sądzę :). Wszak to pora obiadu będzie :)


Będę szowinistyczną świnią i na tym koncercie ustawię się w pierwszych rzędach. No co, z chęcią zobaczę, jak na bolkowskiej scenie poradzą sobie cztery, he he, cud-miód, he he, powabne Włoszki. Muzyka? Jaka muzyka? Kogoś interesuje ich muzyka?


Miejsce wywalczone na Spectrze może mi się przydać na Dreadfulach. Lata marzyłem, aby ich zobaczyć na żywo. Pamiętam, że z bólem serca musiałem odpuścić sobie ich koncert na pierwszym moim Castle Party. Potem się rozpadli, wrócili, rozpadli się, wrócili... Cóż, Dreadful Shadows to jedyny zespół tegorocznej Bolkowiady, na który autentycznie czekam, naprawdę, naprawdę niecierpliwie. Mam nadzieję, że ich zimny rock rozgrzeje mnie do białości.


Wracają do Bolkowa z nową płytą i ciekaw jestem jak zabrzmią na żywo. Z pewnością staroci nie zagrają, bo teraz Fading Colours to energetyczne bity i agresywny rytm. I jedyna, niepowtarzalna DeCoy ze swoim scenicznym stoicyzmem. :) Kolejny koncert, który po prostu trzeba zobaczyć!


Najbardziej metalowy zespół tegorocznego Castle Party. Chyba, że Sane okaże się mocniejszy :). Lata świetności Niemiaszki mają już za sobą. Jeszcze osiem lat temu obsrałbym zbroję z zachwytu na wieść, że zagrają. Dziś, po zawirowaniach w składzie, romansem z elektroniką pojmowaną bardzo elektronicznie, wreszcie rozpadzie i reaktywacji, są jedną wielką niewiadomą. Czy zagrają stare numery? Czy będą się bawić z publicznością wplatając w koncert cytaty ze Slayera, Sepultury czy Metalliki, jak im się już zdarzało? Wreszcie - czy będzie 'Tears of Time'??


Gwiazda wieczoru i dla mnie gwiazda festiwalu. Szwedzi z Covenant. Czego oczekuję? 'We Stand Alone'. 'Bullet'. 'Dead Stars'. 'Call The Ships To Port'. 'Like Tears In The Rain'. I będę szczęśliwy.

Niedziela

Head-Less

Jeszcze będą nam w głowach wybrzmiewać bity Covenanta, a już na zamku budzić nas będzie chciał niemiecki Head-Less. Grają muzykę miłą, łatwą i przyjemną, coś jak Terminal Choice, który tak oczarował mnie parę lat temu. Damy mu szansę? Nie wiem, wszak Świny też będą wzywać...


Są ponoć legendą francuskiej sceny death rockowej. Ponoć ich koncerty zmiatają z ziemi wsie, miasteczka i niewielkie metropolie. Ponoć wstyd ich nie znać. Ja na ten przykład ich nie znam, a to, do czego dotarłem szukając materiałów do niniejszego wpisu wcale mnie nie zachęca, abym ciągnął swe stare kości na zamkową górę tak wcześnie rano. W końcu kiedyś trzeba zjeść to śniadanie, nie?


Mnóstwo muzyki musi rozbrzmiewać w głowie Svena Friedricha. Ma swoje (reaktywowane) Dreadful Shadows? Ma. Gra w Zeraphine? Gra. Do tego postanowił jeszcze założyć elektroniczny projekt solowy, i z nim wystąpić w Bolkowie. Fajnie. Z chęcią zobaczę, jak sobie radzi. Z tego, co słyszę, to mocno wzorował swoją muzę na VNV Nation... A Krip Rejdjohedowy fajnie mu wyszedł :P


W ramach bycia festiwalem muzyki alternatywnej zaprasza się do Bolkowa czasem zupełnie dziwne zespoły. W tym roku polską scenę dziwności reprezentuje łódzki N.O.T. Dziwna, transowa muza... hmmm... chyba to będzie przerwa na browarka...


Kolejny koncert nie do odpuszczenia. Porcja zimnego rocka dostarczana przez Voida i Betrayala jest jak haust ożywczego powietrza w upalny, parny dzień. Zespół jest wręcz wielbiony przez bolkowską publiczność, można więc liczyć na fajny, po prostu fajny koncert :)


Można tego zespołu nie trawić, można się z nich nabijać, jednak od lat kroczą swoją własną drogą i nagrywoją po prostu fajne numery. Do tego połączenie zespołu z metalowcami z Sacriversum podkręca atmosferę podczas koncertów. Ja z chęcią obejżę ich występ, moze zagrają 'Revengera'? ;)


Nasi zachodni sąsiedzi lubią maszerować. Taki pruski dryl. Może dlatego tak popularny jest u nich wszelkiego autoramentu industrial? KMDFM jest jego legendą. Chłopaki się nie oszczędzają. Jeśli będą w formie, mogą roznieść scenę w drobny mak, a ja tam będę, aby to zobaczyć. I maszerować, ma się rozumieć!


Niemiaszki z Diary of Dreams to starzy bywalcy Castle Party. W tym roku będą już trzeci raz. Czy będą grali tak magicznie, jak pięć lat temu? Czy to ważne? Wierne grono fanów (i zwłaszcza fanek) szczelnie wypełni zamkowy dziedziniec by podziwiać rozwianą klatę Adriana Hatesa (copyright by Joulo). Będzie to miła chwila wytchnienia po KMDFM i przed gwiazdą festu, która jeńców brać nie będzie...


Belgijscy ojcowie EBMu. Electronic Body Music. Grają od zawsze. Po raz pierwszy w Polsce. Co zagrają? jak zagrają? czy starczy nam sił, aby zobaczyć choć fragmnent ich występu?


Oprócz zespołów, Bolków nawiedzą także dziesiątki DJów, VJów, performerów i wszelkiej maści freaków. Oto, kto zapowiedział swoje przybycie...

Pan Tadziu

Pan Tadziu to zasłużony animator kultury, amator dobrej swojskiej muzyki i nalewek wszelakich. Niestrudzenie zapewnia wysokiej klasy akompaniament wszystkim znajdującym się na bolkowskim rynku i w promieniu kilku najbliższych przecznic. Co roku rozwija swe instrumentarium, ponoć na Castle Party 2009 ma dysponować profesjonalnym nagłośnieniem.

Mistrz Yoda

Mistrz Yoda od kilku lat nieustannie dba o to, aby podczas festiwalu nikomu nie stała się krzywda. Jego opiekuńcze ramiona to także częste miejsca spotkań prawdziwych bi-gothów. W trudnych chwilach bawi się w Zeusa i sprowadza na miasto burze.

Chór Studentek Wrocławskiej Akademii Ekonomicznej

W repertuarze same gotyckie przeboje: Like A Virgin, Bierz Mnie (Będzie Wspaniale), Bogini Seksu i inne. Występy chóru odbywają się oczywiście w Bolkowskich lochach.

Pi i Sigma - przybysze z Matplanety

... podobno tylko w Bolkowie mogą się poczuć jak wśród swoich...

piątek, 10 lipca 2009

Reklama dźwignią handlu.

Dziś rano znalazłem w skrzynce na listy powyższą ulotkę. Wciąż czując resztki snu postanowiłem ją pobieżnie przejrzeć, zanim jej nie wyrzucę. Już pierwszy rzut oka zmroził moją krew i wstrząsnął mną do głębi. Czegoś... takiego... nie wymyśliłbym nawet w najgorszych snach... Ale jak widać pomysł upośledzonego estetycznie grafika zadziałał, reklama gdzieś tam do mnie dotarła, odniosła jednak nie zamierzony skutek - firma od ulotki na mnie nie zarobi, już wolę szperać na Allegro.

Ulotka ta przypomniała mi o kilku innych, równie złych reklamach. Pozwólcie, że przybliżę je Wam...

Zły Bliźniak Forda Ka.

Jedno jest pewne - felinofile go nie kupią.

Bądź kibicem, postaw kasę.

Ach te emocje, ten duch czystej, sportowej rywalizacji. Taaak, ścisły kanon reklam 'approved by UEFA'. ;)

W poszukiwaniu Świętego Halibuta... ekhm... Świętego G.

Koszykarz, baseballista, rajdowiec, gimnastyczka, siatkarki (plażowe), biegacz (i jego ego)... Z tego nie mogło wyjść nic dobrego... A może jednak? ;)

Bądź veganem.

Na koniec coś fajnego. Nawet dla takiego mięsożercy jak ja :).

środa, 1 lipca 2009

Mam Talent: System of a Down i ich naśladowcy

Dziś będzie krótko i na temat. Trzy klipy, trzej wykonawcy, tematem pracy domowej - superprzebój System of a Down - Toxicity. Który, mam nadzieję, kojarzycie :)


Vedres Csaba and the Kairosz Quartet.
Klasyczna wersja na fortepian i kwartet smyczkowy - warto zwrócić uwagę na dopracowane aranżacje. Nie poszli bowiem na łatwiznę i każdy z... ekhem... refrenów... jest rozpisany inaczej. Szczególną uwagę zwraca brawurowo odegrana coda pod koniec utworu... Dla miłośników klasyki - i Apocalyptiki :)

Szaleni puzoniści z Bordeaux powracają z teledyskiem na żywo prosto z pięknej Tuluzy. Warto podkreślić doskonały kontakt z publiką - podczas ich występów nikt się nie oszczędza, całe stadiony potrafią wpaść w amok. Szczególną uwagę zwraca brawurowo odegrana coda pod koniec utworu... Dla miłośników Milesa Davisa i Jana Garbarka :)

Bardzo andergrandowa horda z czeskiego Havířova. Totalny kult - rozpadli się zanim zarejestrowali debiutancki album. Warto podkreślić głębokie przesłanie teledysku. Szczególną uwagę zwraca brawurowo nakreślony mosh pod koniec klipu. Dla miłośników Simpsonów i totalnego czeskiego podziemia.