czwartek, 18 grudnia 2008

Mam Talent - Star Wars edition.

Czy zastanawialiście się kiedyś, o ile uboższy byłby nasz świat, gdyby nie było Gwiezdnych Wojen? Gdyby George Lucas miast kreować nowe światy i wspaniałe historie przerzucał skrzynki w 'Wall-Marcie'? Gdyby słowa 'Luk, ajm jur fada...' były kojarzone tylko z przyznaniem się do ojcostwa gdzieś w dusznej sali sądowej w południowym Teksasie?

Ale na całe szczęście Gwiezdne Wojny zaistniały w zbiorowej świadomości. Obrosły kultem i zainspirowały setki naturszczyków do dołożenia swojej cegiełki do świata, gdzie byle rolnik z pustynnej planety może uwolnić galaktykę od jarzma Tych Złych... Oto całkowicie subiektywny wybór kilku z nich...



Trzeba przyznać, że John Williams napisał bardzo sugestywną muzykę. taką, która sprawiała, że ciarki chodziły człowiekowi po plecach. Ciężko jest znaleźć jej lepszą wizualizację, niż to, co pokazali panowie od Lego Star Wars. Majstersztyk.



Tak, 'Marsz Imperialny' inspirował wielu. Grupa Vader w początkach swej działalności wychodziła na scenę przy jego dźwiękach. Metallica nagrała swoją wersję razem z filharmonikami z San Francisco. Również grupy Epica i Rage Against the Machine coverowały ten utwór. Jednak na mnie największe wrażenie zrobiła wersja jakiejś nieznanej kapeli garażowej, która święci tryumfy w sieci :)



Marsz Imperialny ma w sieci setkę różnych wykonań. Obok klasycznych, można znaleźć kilku zapaleńców, którzy machają do nas z ekranu piszcząc: 'Patrz, potrafię to zagrać na...' na tubie, trąbce (choć tu akurat wykonanie innego motywu zrobiło na mnie większe wrażenie) czy perkusji (o setce wersji na gitarę nie wspomnę). Ponad wszystko wybija się jednak wykonanie na stację dyskietek 3,5' i brak orkiestry :)



Nie samym metalem człowiek żyje, więc nietaktem byłoby pominięcie remiksów elektronicznych utworów J. Williamsa. Niestety, większość z nich jest totalną kichą - puszczeniem oryginalnego nagrania przyspieszonego do 320 bpm z dodaniem umcyków w tle. Powyższe wykonanie 'Duel of the Fates' jest jednak na tyle interesujące, że warto je wysłuchać. Dla amatorów lat 80-tych, lustrzanych kul i kolorofonów polecam jeszcze grupę Meco. Będę jednak miłosierny, i pominę (prawie ;) ) gwiezdno-wojenny gangsta rap. :) (Nie, naprawdę nie mogłem się powstrzymać :P ).



Tu zaś mamy prawdziwy majstersztyk. Nowa jakość w fan-fiction, i choć w tym medleyu nie ma ani jednej nuty z Gwiezdnych Wojen (tylko z innych filmów, do których muzykę stworzył J.Williams), to jego tekst odnosi się w całej rozciągłości do Gwiezdnej Sagi. Wykonanie nie pozostawia absolutnie nic do życzenia. Czapki z głów, przed wami jednoosobowy chór!


P.S. Jeśli będziecie mieć szczęście, traficie do Disney's Hollywood Studios, gdzie będziecie mogli obejrzeć jedyny w swoim rodzaju taneczny show, zaś waszej pociesze być może uda się zostać patafianem, a nawet uratować Galaktykę, używając Mocy ;).

4 komentarze:

Buphallo pisze...

Muszę, niestety, się przyznać do błędu. Jeszcze godzinę temu byłem pewien, że ów młodzieniec śpiewający o kopaniu droidów i lataniu poprzez pas asteroidów jest jedynym autorem i performerem tej piosenki. Jak łatwo zostać zrobionym w konia w Internecie! Ten pan, którego widzicie na teledysku, to zdolny tancerz i 'lip-synchroniser' (ktoś zna polski odpowiednik?). Anyway, on tylko zrobił teledysk do utworu wykonywanego przez grupę Moosebutter, czyli amerykański zespół wokalny. Moja wizja geniusza muzycznego została zachwiana (wyobrażacie sobie ogrom pracy z metronomem podczas nagrywania czterech różnych ścieżek przez tę samą osobę?). Mimo to wciąż uważam, że piosenka to majstersztyk wokalny, wszystkie ścieżki współpracują ze sobą idealnie, zaś nawiązania w tekście w połączeniu z humorem...

Mnie się to bardzo podoba. Viva Moosebutter! Chcę ich zobaczyć na żywo!

Anonimowy pisze...

Przy tym gościu szczeka mi opadła, ale Twoje sprostowanie sprowadziło mnie na ziemię. Świetny wpis!

Pozdrawiam!
Furiath

Anonimowy pisze...

En Taro Adun

Wow, jestem pod wrażeniem. Wpis naprawdę trzyma poziom. Więcej takich proszę.

Pozdrawiam
Brat_Draconius

Vereena pisze...

Buphallo, super wpis - taki jak lubię :)

Zapomniałeś wspomnieć, że Twoja fascynacja "Gwiezdnymi wojnami" jest na tyle głęboka, że na własnym ślubie zażyczyłeś sobie wniesienia tortu w rytm "Marsza imperialnego". Zaczynam wierzyć, że jak kiedyś dorobimy się syna, nazwiemy go Łukasz, abyś mógł poruszyć porodówkę słowami 'Luk, ajm jur fada...'