wtorek, 6 stycznia 2009

Nox, czyli wierzgające bratanki.

Nox to wyśmienity szyld dla kapeli metalowej. Kojarzycie pewnie wściekłych deathbangerów z Holandii, którzy pod tym szyldem nagrali przedni 'Ixaxaar'. Jeśli szperacie po Internecie w poszukiwaniu podziemnych perełek, być może obiła się Wam o uszy młodzież z Rumunii. Jeśli rajcuje Was psychobilly, pewnie znacie perwersów z Sardynii. Nic prostszego dodać sobie też dodatkowy człon do nazwy i grać satanistyczny ambient jak Nox Arcana, albo posępny doom jak Nox Mortis. Ale tę nazwę, na początku naszego stulecia, upodobała sobie również pewna węgierska grupa, której zamierzam poświęcić ten wpis.



Muzyka Nox, jak widać na powyższym obrazku, jest wariacją na temat węgierskiego folka przemieszanego z popem. Całkowicie sztuczną, dodam, stworzoną z premedytacją na potrzeby przemysłu muzycznego. Pierwsza płyta, wydana w 2002 roku nie odniosła spodziewanego sukcesu, choć nawet na dzień dzisiejszy broni się ciekawymi melodiami i nienachalnymi aranżacjami. Druga płyta sukces odniosła umiarkowany - trafili na dobry moment, gdy całą Europę ogarnęła mania bałkańskiego folku, zaś w Polsce pojawiły się Brathanki i Golce :)


Gdy w 2004 roku konkurs Eurowizji wygrała nienosząca majtek ukrainka Ruslana, potwierdzając tym samym boom na folka (trzeba jednak przyznać, że w porównaniu z innym ukraińskim finalistą Eurowizji jej piosenka wymiatała ;) ), Węgrzy postanowili w kolejnej edycji zaprezentować właśnie Nox. W tym samym konkursie Polskę reprezentowali Rosjanin z Rybą. Tymczasem Eurowizję wygrała zainspirowana Parkanem długonoga Greczynka. Węgrzy nie załamali się poeurowizjową falą krytyki (i niewybrednych żartów ;) ) i nagrali najlepszą płytę w swojej karierze - Ragyogás. Najpiękniejsze melodie, najwspanialsze aranżacje i naprawdę doskonałe piosenki - tego warto posłuchać! (Co można zresztą zrobić na stronie zespołu, w sekcji multimedia... a skoro przy ich stronie jesteśmy, to serdecznie polecam sekcję z klipami i klimatyczny klip promujący ich drugą bodajże płytę ;) ).

Kolejny rok i kolejna płyta - taki rozkład zajęć najwyraźniej odpowiadał wytwórni, ale niekoniecznie zespołowi. Örömvölgy okazało się być mniej udane od poprzednika, i od tej pory rozpoczęła się równia pochyła. Wytwórnia co prawda wpompowuje wciąż masę kasy w zespół, co widać choćby po coraz bardziej zaawansowanych teledyskach, ale muzyka zespołu kieruje się coraz bardziej w kierunku tego, co akurat na topie - czyli nudnego popu, zatracając gdzieś te folkowe pierwiastki, które wcześniej stanowiły o jej urodzie. Na chwilę obecną pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Nox wróci na właściwe tory, bądź doczeka się naśladowców, oraz słuchać starych płyt, a szczególnie tego kawałka:



Egészségére!

Brak komentarzy: